Dolina Chochołowska oferuje świetne możliwości uprawiania narciarstwa wysokogórskiego. Pojemne ale mimo wszystko klimatyczne i ładnie wkomponowane w krajobraz schronisko na Polanie Chochołowskiej, uatrakcyjnia zimową ofertę tego rejonu Tatr. No ale chyba najważniejsze są szerokie możliwości narciarskie. Zarówno początkujący skiturowcy ale także narciarskie wygi znajdą tu coś dla siebie. Na wszystkich czekają łagodne, długie linie na otwartych stokach ale także strome żleby i ostre granie.
Wypad piękny, wypad udany. Co powiedzieć? Wykorzystaliśmy resztki niezłych warunków do tego by wspiąć się na dwóch ciekawych drogach. Załamanie pogody, które czuliśmy od rana na Kuffnerze, rozpoczęło się z całą swoją mocą podczas naszego zejścia z Mont Maudit na Vallee Blanche. Skończyło się kiblem - najpierw w Simondzie, potem na Aiquille du Midi gdzie wiatr unieruchomił kolejkę na całą dobę.
Kto tam lubi się wspinać na lodospadach ten zapewne wie, że z warunkami wcale nie jest łatwo trafić. My trafiliśmy nieźle, choć nie idealnie. Głównym problemem logistycznym była niewielka ilość lodu i w związku z tym konieczne stało się żmudne planowanie i poszukiwanie celów. W ogóle alpejska zima 2021/2022 była wyjątkowa. Wielu autochtonów stwierdzało z przekonaniem, że nie pamiętają tak małej ilości śniegu.
Manewrując trochę po Tyrolu, ostatecznie udało się jednak coś tam powspinać - naszym łupem padły dwie długie drogi lodowe - każda po około 300 m oraz jedna krótsza, nieco ponad 100 m. Muszę przyznać, że zimowe Dolomity mają dużo uroku... Takie odkrycie Ameryki
Mianem Wielkiej Korony Tatr określa się 14 wybitnych tatrzańskich szczytów o wysokości przekraczającej 8000 stóp. Jest to oczywiście analogia do Korony Himalajów - tam, wyrażonej w metrach. Zarówno w największych górach świata jak i tutaj, w skład czternastki wchodzą najwyższe i najbardziej wyniosłe szczyty. Ambitni turyści w asyście przewodników, samodzielni taternicy i alpiniści ale także najbardziej doświadczeni miłośnicy Tatr, zdobywali te wierzchołki od bardzo dawna.
Niżnia Królewska Baszta to pierwsza turnia w Filarze Birkenmajera, a ten z kolei oddziela Królewski Żleb od Żlebu Veverki. Mówimy oczywiście o masywie Sławkowskiego Szczytu. Tutaj znajduje się nasza droga
Kiedy jest dobry dzień i wszystko idzie tak jakby się chciało, to wówczas można się cieszyć z udanej wspinaczki i pięknej przygody. Tak było tym razem. 9 lutego 2019 wybrałem się na jedną z dróg legendarnego polskiego wspinacza, narciarza i olimpijczyka Stanisława Motyki.
Od dawna miałem ochotę zrobić tę drogę samemu i zimą. Byłem już na niej kiedyś, w zamierzchłych czasach. Nawet nie potrafiłbym odtworzyć daty (chyba lato 1993 albo 1994?) ale razem z Sebastianem, moim partnerem byliśmy wówczas totalnie nieopierzonymi kurczakami...
31.07.2015 - Jak to powiedział mój kumpel - to taka "łańcuchówka morskooczna" wyszła ;) Tak czy inaczej obszedłem dookoła Morskie Oko wychodząc na różne mniej lub bardziej szpiczaste wierzchołki. Plany były zupełnie inne. To miał być tylko spacer i rekonesans okolicy, dlatego w pierwszej połowie dnia w ogóle nie było pośpiechu. Dla odmiany, w godzinach popołudniowych kiedy pojawił się pomysł, zaczął się mały bieg. W każdym razie ostatecznie wyszła taka oto pętla.
To ciekawa droga. Raczej wymagająca. To znaczy kluczowe trudności nie utkwiły w pamięci tak bardzo jak łatwiejsze pasaże pozbawione sensownej asekuracji. Nazwa pochodzi chyba stąd, że w ścianie tkwi "niezliczona" ilość jedynek ;)
Wycena zimowoklasyczna tej linii to M6 / M6+. Jest to droga, która ma jedno naprawdę trudne miejsce i w dodatku dosyć ryzykowne pod względem asekuracyjnym - końcówka pierwszego wyciągu.
Droga jest klasykiem otoczenia Morskiego Oka. Mimo, że nie jest jakoś specjalnie długa (od 4 do 7 wyciągów + zjazd) to dostarcza sporych wrażeń i emocji. W oryginalny sposób pokonuje urwiska Kotła a smaczku dodaje konieczny zjazd na linie.
Zachodnim filarem Wielkiego Ganku prowadzi droga wytyczona 30.08.1950 przez zespół w składzie J.Brandobur, F.Kele st. i A.Puškáš. Pierwszego przejścia zimowego dokonali polacy 23.04.1968 a byli to J. Kiełkowski i A. Uznański (za tatry.nfo.sk).